Nazwisko: Dulian
2 koty
Mieszkam stolicy Polski, Warszawie, a przyjechałam tam z Końca Świata na Płaskowyżu Tarnowskim. Potrafię z chaosu zrobić jeszcze jeszcze większy chaos.
Pierwszy ścieg na maszyne?
Moja przygoda z szyciem zaczęła się od uszycia maskotki-kota bardzo dawno temu (zwężałam też sobie spodnie, ale to przemilczmy), na maszynie mojej mamy, starym i wytrwałym Łuczniku. Potem przez długi czas zamiast szyć, pływałam w środowisku artystycznym Tarnowa: malowałam, projektowałam, pisałam lecz przede wszystkim tkałam. Do momentu gdy zaczęły się moje problemy ze zdrowiem wszelakim. Wybawieniem z nich prócz leków stało się dla mnie szycie. Od kwietnia 2012 roku Łucznik jest w ciągłym ruchu, a ja na widok pięknej tkaniny mam oczy jak pięciozłotówki.
Co tworze?
Kiedyś tworzyłam szalikoguziki. Jednak teraz moja kreatywność nie zna granic. Coraz to nowe projekty powstają spod moich rąk i szydełka. Urozmaicam je różnymi technikami. Moim autorskim projektem są chmurki, które uwielbiam.One są jak mój znak rozpoznawczy, są na wizytówkach i na metkach.
- Wiesz, nigdy nie miałam wygodniejszej poduszki! - usłyszane od kilku osób mówi same za siebie, niepawdaż?
Inspiracja?
Oj! Tak, bardzo! Pinterest jest kopalnią inspiracji i dość dużym uzależnieniem - kto zna, ten wie. Projekt musi przejść sporą drogę od zakiełkowania w mojej głowie do wykonania. Niektóre czekają aż rok na dokończenie, wiecie? Uwielbiam również czytać nowoczesne bajki dla dzieci, zachwycać się ilustracjami do książek, jurnali i tych namalowanych na murach. Moją pierwszą, nieprzerwaną i odwzajemnioną miłością obdarzyłam twórczość Tove Janson i chociaż nie widzę w niej ani krztyny inspiracji, wprawia mnie ona w twórczy nastrój.
A co dalej?
Szyję więc sobie po dziś dzień tworząc rzeczy ładne, miękkie, do użytkowania i do tulenia, ubierania, miętoszenia, przypinania, podziwiania, i (oczywiście!) tworzę sobie swój własny chaos (w pracowni). Jednym z moich marzeń jest mieć szafę pełną uszytych przeze mnie ubrań, następnym zaś zobaczyć kogoś na ulicy z rzeczą wykonaną przeze mnie.
Pierwszy ścieg na maszyne?
Moja przygoda z szyciem zaczęła się od uszycia maskotki-kota bardzo dawno temu (zwężałam też sobie spodnie, ale to przemilczmy), na maszynie mojej mamy, starym i wytrwałym Łuczniku. Potem przez długi czas zamiast szyć, pływałam w środowisku artystycznym Tarnowa: malowałam, projektowałam, pisałam lecz przede wszystkim tkałam. Do momentu gdy zaczęły się moje problemy ze zdrowiem wszelakim. Wybawieniem z nich prócz leków stało się dla mnie szycie. Od kwietnia 2012 roku Łucznik jest w ciągłym ruchu, a ja na widok pięknej tkaniny mam oczy jak pięciozłotówki.
Co tworze?
Kiedyś tworzyłam szalikoguziki. Jednak teraz moja kreatywność nie zna granic. Coraz to nowe projekty powstają spod moich rąk i szydełka. Urozmaicam je różnymi technikami. Moim autorskim projektem są chmurki, które uwielbiam.One są jak mój znak rozpoznawczy, są na wizytówkach i na metkach.
- Wiesz, nigdy nie miałam wygodniejszej poduszki! - usłyszane od kilku osób mówi same za siebie, niepawdaż?
Inspiracja?
Oj! Tak, bardzo! Pinterest jest kopalnią inspiracji i dość dużym uzależnieniem - kto zna, ten wie. Projekt musi przejść sporą drogę od zakiełkowania w mojej głowie do wykonania. Niektóre czekają aż rok na dokończenie, wiecie? Uwielbiam również czytać nowoczesne bajki dla dzieci, zachwycać się ilustracjami do książek, jurnali i tych namalowanych na murach. Moją pierwszą, nieprzerwaną i odwzajemnioną miłością obdarzyłam twórczość Tove Janson i chociaż nie widzę w niej ani krztyny inspiracji, wprawia mnie ona w twórczy nastrój.
A co dalej?
Szyję więc sobie po dziś dzień tworząc rzeczy ładne, miękkie, do użytkowania i do tulenia, ubierania, miętoszenia, przypinania, podziwiania, i (oczywiście!) tworzę sobie swój własny chaos (w pracowni). Jednym z moich marzeń jest mieć szafę pełną uszytych przeze mnie ubrań, następnym zaś zobaczyć kogoś na ulicy z rzeczą wykonaną przeze mnie.